Ogień wesoło skakał, przechodząc na coraz dalsze partie
drewna. Wyglądało to
niczym domino, jedno dotknięcie
powodowało następne.
Można było
rzec - zwyczajna kolej rzeczy. Najpierw zaświecił
na firankach, przeskoczył na fotel, by za chwilę objąć całe pomieszczenie.
Nie
zapowiadało się
na taką zagładą. Tak, po prostu, niewinna
zapałka upadła na suchą
kępkę trawy.
Jednak
zrobiła to świadomie!
Z całą pewnością można to stwierdzić.
Dym dusił,
pozbawiając życia ludzi, zapychając im płuca nieprzyjemnym
dwutlenkiem węgla. Ginęli, nie mogąc nic zrobić! Okrutne są te istoty dla siebie nawzajem.
Nie zważają na nic, robią to, co muszą. Za moment nie zostanie śladu po wesołej, beztroskiej
rodzinie. Mały, ciemnowłosy chłopiec wbiegł do pokoju wołając:
– Mamo!
Odpowiedział
mu tylko język
ognia, który żarliwie
sparzył mu rękę. Ból przeszył tę część ciała, jednak on nie poczuł
tego aż tak
dotkliwie, jak straty najbliższych.
Ból fizyczny minie, a świadomość, że nikt nie został – nie.
Z krzykiem
zaczął biec
dalej, przeszukując
następne
pomieszczenia.
Nie bał się.
Nie
ognia.
Ten, teraz
zostanie jego towarzyszem, który pomoże
mu się zemścić. Zemścić się za śmierć najbliższych. Każdy musi zobaczyć, co to znaczy, nie mieć nikogo. Musiał pokonać tych, którzy są szczęśliwi.
Właściwie, co to znaczy szczęście?