niedziela, 12 marca 2017

Prolog

  Ogień wesoło skakał, przechodząc na coraz dalsze partie drewna. Wyglądało to niczym domino, jedno dotknięcie powodowało następne. Można było rzec - zwyczajna kolej rzeczy. Najpierw zaświecił na firankach, przeskoczył na fotel, by za chwilę objąć całe pomieszczenie.
  Nie zapowiadało się na taką zagładą. Tak, po prostu, niewinna zapałka upadła na suchą kępkę trawy.
  Jednak zrobiła to świadomie! Z całą pewnością można to stwierdzić.
  Dym dusił, pozbawiając życia ludzi, zapychając im płuca nieprzyjemnym dwutlenkiem węgla. Ginęli, nie mogąc nic zrobić! Okrutne są te istoty dla siebie nawzajem. Nie zważają na nic, robią to, co muszą. Za moment nie zostanie śladu po wesołej, beztroskiej rodzinie. Mały, ciemnowłosy chłopiec wbiegł do pokoju wołając:
  – Mamo!
  Odpowiedział mu tylko język ognia, który żarliwie sparzył mu rękę. Ból przeszył tę część ciała, jednak on nie poczuł tego aż tak dotkliwie, jak straty najbliższych. Ból fizyczny minie, a świadomość, że nikt nie został – nie.
  Z krzykiem zaczął biec dalej, przeszukując następne pomieszczenia.
  Nie bał się.
 Nie ognia.
  Ten, teraz zostanie jego towarzyszem, który pomoże mu się zemścić. Zemścić się za śmierć najbliższych. Każdy musi zobaczyć, co to znaczy, nie mieć nikogo. Musiał pokonać tych, którzy są szczęśliwi.

  Właściwie, co to znaczy szczęście?